Sylwester #AmigaPL 96/97 okiem TxFa

Myślę, że Sylwestra #amigapl 96/97 można uznaź za zakończonego. Jest godzina 8:22, 1 stycznia, i większoć wiary kima (albo próbuje) na nielicznych łóżkach. Przy klawiaturze TxF, obok Venom siedzi na IRCu. Gadzinka znowu chrapie (tym razem obok Kyi). Royala tez zmogło, Domel (gospodarz) także śpi, podobnie zresztą jak Hak. Kasia (vel Babcia, ale nie wiem czemu...) znajduje się w łazience. James zwinął się do domu. Reszta, tzn. Cerazy, Ami i Wito poszli do Cerazego do pokoju... Była tu też Kaisa, był Dudi, przez niedługi czas był Pazur...

W zasadzie nie wiem, czemu nikt nie wpadł na pomysł loga. Albo nie, już wiem... Po prostu log był na kanale #amigapl, gdzie można było nas (głównie Amiego) spotkać przez prawie całą noc.

Pierwszą atrakcją tej imprezy były zakupy, gdzie wszyscy rozbiegli się po sklepie, i w końcowym rozrachunku (po zbiegnięciu się z powrotem) brakowało Venoma... Wobec czego Gadzinka, zachowując się przytomnie, go zawołał. A że głos ma donośny, większą część klienteli Uni-Marketu zapragnęła nagle poznać nas z widzenia :)

Następnie skierowaliśmy się do miejsca akcji, czyli akademika. To, że Domel, jedyna osoba związana z tym akademkiem, miała przyjechać dopiero za kilka godzin, niespecjalnie nam przeszkadzało. Co prawda 12 osób w czteroosobowym pokoju nie gwarantuje komfortowych warunków (żeby nie powiedzieć, że gwarantuje niekomfortowe), ale to też nam specjalnie nie przeszkadzało...

Sorry, muszę odpocząć, kac mnie nieco męczy :((

OK, teraz czuję się lepiej... Jest godzina 10:24, ale dnia następnego :) Tyle że jestem troszkę smutny, jak zwykle po czymś, co było świetne i może się już nie powtórzyć (a w każdym razie nie szybko)...

Aby zacząć od poczatku, trzeba powiedzieć, że AMI przyjechał dzień wcześniej, a Wito rankiem 31-go. A około 14-stej byliśmy już w składzie gotowym do wyjścia pod Adasia (TxF, Cerazy, James, AMI, Wito). Z tym, że AMI siedział na kanale (w pokoju Domela jest 286 jego kumpla podłączone do sieci oraz jego A1200 nie podłączona) i nie mogliśmy go odlepić od klawiatury. Gdy się to już udało, było dość późno, i drogę pod Adasia przebyliśmy w tempie przyspieszonym. AMI i Wito odbili na chwilę w poszukiwaniu chleba, więc dotarli pod Adasia troszkę po nas. Nieco to utrudniło identyfikację grupki z Warszawy i Łodzi: Gadzinka, Kya, Royal oraz Kasia zwana Babcią (dla wyjaśnienia: nie zasługuje!). Zapoznaliśmy się dopiero, gdy Cerazy zaczął śmielej krzyczeć "AmigaPL!" "Amiga rulez!". Ostatnia wymieniona przed chwilą duszyczka jest kumpelą Kyi (Kya, tak to się pisze? :) z CB, w dość enigmatyczny sposób zapowiedziana w mailu. Mianowicie Kya maila do mnie dyktowała komuś (Gromikowi) przez CB, w związku z czym z tekstu "Przywiozę Wam fajną laskę" wyszło "Przywiozę Wam fajną lampkę". I ja przez tydzień zachodziłem w głowę, co to za lampkę chce nam przywieźć Kya...

Pod Adasiem dołączyli do nas także Hak, Pazur, Venom oraz Kaisa. Kilkanaście minut po 16-tej, poganiani mocno zmarzniętymi głlosami tych, co stali tu najdłużej, ruszyliśmy w stronę Louisa na coś ciepłego. Louis okazał się, niestety, zamknięty, i zdecydowaliśmy się skierować do akademika. Po drodze odłaczyła Kaisa, obiecując, że dolaczy do nas później, już na miejscu. My całą grupą udaliśmy się jeszcze raz pod Adasia w poszukiwaniu Machefiego. Tym razem już nie tylko Cerazy krzyczał "Amiga Rulez", na przemian z "Machefi!" :). Nieco zażenowany tym pierwszym hasłem Hak proponował wołanie tylko po nicku, ale nic mu to nie dało (jeśli wszedłeś między wrony... to chociaż toleruj ich krakanie :). Niestety, nie było tam nikogo wygladającego na inteligentnego młodego człowieka z osobą towarzyszącą (Machefi rulez, jesteś idolem AMIego, i nie tylko jego zresztą), tak więc bez Machefiego udaliśmy się już w stronę miasteczka AGH. Na początku prowadził Cerazy, ale przy Bagateli prawie wpadł pod tramwaj...

Ale przedtem trzeba było zrobić zakupy. Chleba, niestety, nigdzie nie było. We wspomnianym na samym poczatku Uni-Markecie nabyliśmy niezbędne artykuły spożywcze. Opowiadałem już o krzyku Gadzinki, ale jeszcze wcześniej ciekawy numer zrobił Hak. Mianowicie podążając dzielnie na zakupy, pchając przed sobą wózek, w pewnym momencie się potknął (chociaż podłoga była raczej śliska niż kanciasta) i prawie udało mu się zapakować samego siebie do tego wózka (głową do przodu :). Zarówno sam widok, jak i odgłosy wydawane przez wózek i Haka były naprawdę komiczne.

Z plecakami, siatkami i kurtkami pełnymi dóbr wszelakich udaliśmy się już bezpośrednio do akademika. Nie wiem, czy cerberka nie zauważyła, że weszło tam prawie naraz 12 osób (co prawda na tyle sprytnych, aby wchodzić po kilka osób w pewnych odstępach czasu)...

Wtłoczyliśmy się jakoś do pokoju ciągle nieobecnego Domela (któory mieszka w Leżajsku i przegladając rozkład jazdy PKP nie zwrócił uwagi na odnośniki dotyczące 30 i 31 grudnia :). Dobra wszelakie (a w każdym razie większość z nich) trafiły do lodówki, a jako obiekty o niższym priorytecie wywędrowały z nich dżem, konserwy itp.

W tym miejscu nastąpił właściwy początek imprezy Sylwester #AmigaPL '96!!!! RULEZ!!!!

To znaczy z lodówki zaczęły powoli wychodzić wstawione tam przed chwilą sprzęty. Kilka osób obsadziło komputer i ateka. Kya dorwała się do Slam Tilta, AMI do sieci...

Ktoś puścił Prodigy, które to chyba będzie mi się teraz kojarzyło właśnie z tą imprezą. Volume oczywiście na maxa, co spowodowało maszerowanie kolumn. Pozostało ono niezauważone aż do czasu, gdy jedna z nich spadła z półki, roztrzaskała stojący na lodówce dżem, po czym spadła na podłogę (oczywiście cały czas grając). Natychmiast została odstawiona na miejsce, a dżem usunięty (w miarę możliwości) do kosza.

W międzyczasie rozpędzającej się imprezy James kupił film do aparatu i skoczył do domu po twardziela, kilka osób (AMI, Wito, Babcia, Hak) pojechało odebrać z dworca kumpla Wita (który zresztą przyjechał, ale jednak nie na naszą imprezę), po czym Hak wpadl jeszcze do domu (między innymi po aparat).

Ja chyba też się już rozpędzałem, czego domyśliłem się w jakiś czas (niestety, nie wiem jaki) po przybyciu Kaisy. Siedziałem bowiem z kilkoma osobami przy AMIm konwersujacym na kanale (z niejakimi kłopotami, jako że on i Wito jeszcze przed imprezą sprawdzali jakość żywieckiego piwa), gdy usłyszałem gdzieś z tyłu głos kobiecy. Kya i Babcia siedziały obok mnie, a więc - Kaisa przybyła :)

Tak się składa, że dzień wcześniej Kaisa miała urodziny, więc co prawda z małym opóźnieniem, ale szczerze odśpiewaliśmy jej chóralnie Happy Birthday.

Po drodze z dworca AMI skorzystał z usług kondomatu i po przybyciu na miejsce usilnie starał się otworzyć plastikową kulkę w kulturalny sposób. W końcu chyba mu się to udało.

Po powrocie Hak stwierdził, że zapomniał aparatu (jeśli nawet nie zapomniał, to myślę, że ze zrozumiałych względów :). Ja przypomniałem sobie, że mam kumpla w pokoju piętro wyżej, i poszedłem poprosić go o aparat. Kumpel się zgodził (dzięki Qczek!) i zbiegłem piętro niżej. Tutaj usiłowaliśmy z Jamesem załozyć film, ale ponieważ nie bardzo nam się to udawało, pobiegłem znowu na górę poprosić o to właściciela sprzętu. Zapukałem. Otworzył. Przeprosiłem, że przeszkadzam (światło było już zgaszone, chociaż on i panienka jeszcze byli ubrani... Sorry Qczek!). Założył film, po czym nareszcie dałem im spokój. Sylwek #AmigaPL '96 miał aparat fotograficzny! (BTW: Aparat miał ustawienia na 100 i 400 ASA, a film mial 100. Poza tym były kłopoty przy wyjmowaniu filmu. Mam nadzieję, że zdjęcia wyjdą...).

Nawiasem mówiąc, byłem przy robieniu coś około 10 zdjęć. Potem aparat zniknął mi z oczu i gdy za jakiś czas spojrzałem ponownie na licznik zdjęć, wskazywał 30. Chciałbym wiedzieć, co na nich jest :)

Niestety, Pazur nie mógł być z nami długo (chyba zniknął jeszcze z tymi, co odbierali kumpla Wita), ale kiedy jeszcze był, zrobił fajną animacyjkę wykorzystującą motyw intel Inside, pięknie splatając go z motywem muszli klozetowej :)

Przed 21-szą dołączył do nas gospodarz, to znaczy Domel. Martwiłem się, że będzie musiał bardzo się starać, aby nas dopędzić, ale on dorósł do wysokości zadania i koło 23-tej potykał się częściej ode mnie :) Wykonał także ciekawy numerek z kluczem. Mianowicie podniósł klucze od swego pokoju i zakręcił nimi kilka razy (tak jak rewolwerowcy na filmach :). Bez żadnego problemu. Następnie chciał je tylko schować do kieszeni, już normalnie. Nie udalo się, spadły mu...

Domel zaprezentował nam też "radosną twórczość" wykonaną na Scali. Nosiła ona tytuł "Bajka about Królewna" i była ciekawą ilustracją dowcipu o królewnie, co to bardzo bardzo daleko mieszkała... Połączenie ciekawej wizji z zajmującą fonią (reprezentowaną przez "zapijaczony glos Domela", cytuję Kyę :).

Głównym posiłkiem tej nocy była dla nas chyba czekolada. Niestety, jakiś osobnik (najprawdopodobniej AMI) zostawił kawałek na łóżku, na którym potem sobie usiadłem, w wyniku czego mój tyłek troszkę się przylepił do koca, a po oderwaniu na spodniach została taka fajna brązowa plama :)

A propos AMIego, na poczatku imprezy wystepowal on w bialej koszuli, z krawatem, ktory raz sie na nim pojawial, raz znikal.. Potem okazalo sie, ze pod owa koszula ma podkoszulek Amiga z jakiegos party, bodajze lameriady czy intela (taka, jaka ma Huckster [o ile to on] na zdjeciu w MA przy artykule o Amiga Show [chyba]). A propos ubiorow, Babcia wystepowala w bluzce, ktorej projektant pomylil obwod szyi z obwodem ramion. Tak wiec Babcia uslyszala (chyba od AMIego) komplement "Masz ladny kolor stanika" :)

Mam nadzieje, ze na Home Page #AmigaPL znajdzie sie jakis log z kanalu, poniewaz polecialo tam wiele ciekawych hasel AMIego, Kyi i innych, chociaz palce modulowane przez zawartosc alkoholu we krwi nie zawsze trafialy we wlasciwe klawisze... Z kanalu skorzystal tez Cerazy, ktory, z tego co powiedzial, dostal bana od Easy'ego za nazwanie go dziwka i jeszcze pare innych tekstow (czekam niecierpliwie na loga :)

Nastepny akapit jest dzielem Royala.
"Opatentowalem sposob na oddzielenie Amiego od IRC'a. Mianowicie nalezy wziac kabel prowadzacy od klawiatury do gniazda, znajdujacego się w tylnej sciance obudowy PC-eta i ruchem zdecydowanym, acz precyzyjnym kabel ten wyciagnac. Delikwent (AMI) byl na tyle przyzwyczajony do lagow, ze pisal jeszcze przez pare minut zanim zdenerwowany porzucil IRCa. Potem ten numer ktos pare razy plagiatowal, az w tajemnicy przed wszystkimi Hak'u poprosil mnie, palajac checia poIRCowania, abym mu ten kabel zainstalowal, tlumaczac sie, ze dawno nie widzial takiego zlomu i nie wie, gdzie mu (pEcEtowi) to wetknac."

Pol godziny przed polnoca Kya i Babcia postanowily wskoczyc w specjalnie przywiezione stroje. Z tego powodu przez pewien czas okupowaly jedyna dostepna ubikacje... Zaraz po wyjsciu z niej zrobilem im zdjecie (mam nadzieje, ze wyjdzie). W niedlugo potem Babcia powiedziala cos do Kyi dotyczacego jej sukienki. Ja zadalem pytanie nieco przekrecajace znaczenie zdania Babci, i dostalem od Kyi w twarz :). Z czego, jak sie potem dowiedzialem, Kya miala wielka satysfakcje (miala tez zreszta powod do tego czynu [a i tak zaraz potem mnie przeprosila]), ja tez nie zalowalem (bo teraz wiem, jak to jest dostac od kobiety w twarz), tak wiec i w ilk syty, i owca cala :)))

Zblizala sie polnoc.. Wszyscy wybylismy przed akademik, kazdy z odrobina szampana w czym sie dalo. Z okolicznych akademikow posypaly się petardy.. Nasza grupka, po glosnym zlozeniu sobie zyczen, pod przewodnictwem Gadzinki darla sie ile mogla: "Co Amiga?" "RULEZ!!!", "Co Amiga?" "RULEZ!!!", dopoki nie ochryplismy :)))

Nastepnie powrocilismy do pokoju Domela. W pokoju tym podloze calkiem nie przypominalo tego przed akademikiem.. Tam bylo slisko, tu bylo lepko :) Buty wydawaly przy chodzeniu taki fajny odglos..

Za chwilke kilku z nas (o ile dobrze pamietam ja, Domel, Cerazy, James, AMI, Wito i Venom) wybieglo znowu przez akademik i dorwalo sie do telefonu. Zadzwonilismy do Naczelnika (vel mps, aka RedNacz, czyli Marka Pampucha) i zlozylismy mu moze nieskladne, ale serdeczne zyczenia dalszej owocnej pracy dla Amigi i Amigowcow, polaczone z podziekowaniami za to, co dla wszystkich robi. mps rulez!

Niezbyt dlugo potem Gadzinka polozyl sie odpoczac i zapadl w sen. Sen ow regenerowal byc moze jego sily, ale rowniez irytowal wiele pozostalych osob, a to z powodu dosc donosnego chrapania. Wszelkie proby jego uciszenia badz to nie skutkowaly, badz przynosily skutek bardzo nietrwaly. Rano Hak stwierdzil, ze gdyby jemu ktos tak wbijal palce w mostek jak on Gadzince, to by wstal z zamiarem morderstwa, a Gadzinka tylko cos mruknal i odganial sie reka :)

(poniewaz sam jestem posadzany o okropne chrapanie, i budzilem sie juz rano majac przy twarzy buty, ktore podobno mnie w nocy trafialy, musze powiedziec w obronie Gadzinki, ze chrapiacy jest bezsilny, a nauczenie sie spania caly czas na boku jest BARDZO trudne. Udawalo mi sie tak kiedys przez dwie noce [po jakims czasie kumple przestali zartowac i mowili serio o skopaniu mnie w nocy], ale nie moge się powiedziec, abym sie wtedy wyspal. Ludzie, do chrapanie mozna się przyzwyczaic! [tydzien, gora dwa ze mna w pokoju, mojemu kumplowi się udalo] :)

Srednio co 15 minut Babcia, lezaca (raz sama, raz nie) na pietrowym lozku, prosila wszystkich o otwarcie okna, ktore z kolei bylo za 5 minut zamykane, bo tym przy oknie bylo od razu zimno. Zreszta nad ranem zawias sie ulamal :). Ktores z kolei wolanie podsumowal zreszta dosc brutalnie Royal...

W miedzyczasie wpadly do nas cztery dziewczyny z jakiejs imprezy obok (zaproszone przez Kye). Ale nie pobyly dlugo. Widocznie gdy zobaczyly, ze na tej imprezie ludzie siedza przy komputerach...

Po pewnym czasie Kaisa podjela decyzje o powrocie do domu. Jeszcze przed polnoca ze wzgledu na moj stan ("TxF, ale się napieprzyles", czy cos takiego) stwierdzila, ze nie zapamietam jej numeru telefonu. Tak wiec dla przekory postanowilem zapamietac. Udalo sie!

Gdzies nad ranem pozegnal sie takze Dudi. Impreza przycichala do 6 rano. Po 6-tej AMI z Witem poszli spac do Cerazego. Reszta (ja, Domel, James, Gadzinka, Kya, Royal, Hak, Babcia, Venom) zostala w czteroosobowym pokoju Domela. Mi dane bylo lezec na lozku (o ile można tak nazwac cos, czego profil przypomina wskazowki zegara o 14:40, a ma budowe lezaka) z pol godziny (do 7-mej), bowiem gdy wyszedlem się zalatwic, moje miejsce zajal Gadzinka. Na jego lozku polozyl sie Domel (dotychczas siedzacy z Jamesem przy komputerze). James zwinal sie do domu. Royal lezal rozwalony na lozku. Na ostatnim lozku, u gory pietrowca, mowila przez sen Babcia. Mnie pozostaly wiec krzesla. Wszelkie proby zrobienia czegos konstruktywnego spelzly na niczym (patrz poczatek tego artykulu :), i kolo 9:30 nauczylem sie sztuki spania na odpowiednio ulozonych trzech krzeslach przez cala godzine :).

Venom dobrowolnie rezygnowal ze snu, a ze wzgledu na malego kaca nie mial problemu z obsluga komputera, tak wiec testowal zawartosc twardziela Domela.

Jeszcze przedtem wybyl Hak, tak wiec zostalo nas tylko 7 osob. Co jakis czas Gadzinka budzil sie, i przemawial do lezacej obok niego Kyi, na co owa starala sie odpowiedziec, ale ze wzgledu na swoj stan (zdazajacy do snu po krzywej logarytmicznej, z odchylkami spowodowanymi wlasnie owymi przemowami Gadzinki) bylo to ponoc podobne tylko do "yyyyfffyy" :)

Tak gdzies przed poludniem, gdy ci, ktorym bylo dane spac, zaczynali sie budzic. Obudzila sie takze Kya, po czym (zainspirowana niewygoda wspomnianego wyzej lozka oraz zachowaniem Gadzinki) rzucila takim zdaniem (nafaszerowanym wieloma slowami powszechnie uznanymi za wulgarne), ze smiechem wybuchneli wszyscy oprocz Gadzinki, to ktorego bylo ono skierowane...

Po 12-tej wpadli Cerazy, AMI i Wito. To juz zmobilizowalo cale towarzystwo do wstania i szerszego spojrzenia na impreze. Chyba nikt nie zapomni, jaki burdel wtedy ujrzelismy na miejscu, gdzie przedtem znajdowal sie pokoj Domela :) Podloga byla lepka, brud mozna bylo z niej zeskrobywac, na stole i pod stolem bylo pelno smieci. W zasadzie zniszczen nie bylo wiele. Na poczatku polegl dzem, potem jakies butelki, a jak sie okazalo przy sprzataniu, takze slonik White'a (nieobecnego wspollokatora Domela), ktory zostal zrzucony z polki prawdopodobnie przez Haka i Babcie. Ale, jak mowi Domel, White wzial tego slonika na trzy kolosy, i z wszystkich dostal zero punktow, wiec to nie byl tak calkiem szczesliwy slonik :)

Aha, jeszcze tylko Curt Cobain zszedl ze sciany, ale na szczescie nie zostal uszkodzony ("Mrowca by mnie zabil, jakby temu plakatowi sie cos stalo" - Domel).

A propos sprzatania: najpierw Domel posprzatal, potem Gadzinka pozamiatal, a potem Domel podzielil pokoj na kilka nierownych czesci i instruowal kazdego, jak nalezy myc podloge. Spolem wesolem, podloga zostala umyta!

Nastepnie wiekszosc zapragnela cos zjesc. Bylo to trudne, poniewaz nie bylo w ogole chleba, tylko jakis pumpernikiel (pikiel) i biale pieczywo wygladajace dla mnie jak odmiana sucharow. Do tego sardynki w oleju oraz paprykarz szczecinski. Po jakims czasie nawet namiastki pieczywa sie skonczyly, i AMI z moja pomoca wykonczyl paprykarza solo.

Nastapil czas pakowania i zjezdzania. Domel albo znow zle spojrzal na rozklad, albo po prostu okazal sie jeszcze raz goscinny wobec warszawiakow i lodzian, stwierdzajac, ze juz i tak nie zdazy na ten pociag o 14:45 (reszta miala pociagi o 16:45 i 17:40) i pojedzie tym o 19-tej.

Po oderwaniu Kyi od Slam Tilta zostawilismy Domela i udalismy sie na przystanek. Cerazy, AMI i Wito poszli jeszcze do akademika Cerazego po plecaki, a my (ja, Gadzinka, Kya, Royal, Babcia, Venom) pojechalismy na dworzec. Tam spotkalismy Haka (powiadomionego mailem jeszcze z akademika) i poszlismy sie do kas, gdzie z kolei dowiedzielismy sie, ze na pociag o 16.45 do Warszawy (Kya, Royal, Gadzinka) juz nie ma biletow.. W zwiazku z tym Royal kupil bilety na pozniejszy (19:00), aczkolwiek poszlismy na peron, dowiedziec sie, czy jest mozliwosc doplacenia i wepchania sie. Owszem, byla, ale tylko pod warunkiem tloczenia sie na korytarzu. Kya chciala jechac (bo dla rodziny byla juz w Warszawie, ba, w ogole z niej nie wyjezdzala :), Babcia chciala jadac siedziec, w zwiazku z czym decyzje powierzono Royalowi ("jestes chlopem z jajami czy nie?"). Royal po pewnym wahaniu zarzadzil odwrot i oczekiwanie na nastepny pociag, czym zaryzykowal wlasne jaja (ktorych chciala pozbawic go Kya).

Na dworcu spotkalismy jeszcze Cerazego, AMIego i Wita. Zapadlo postanowienie o udaniu sie do jakiejs knajpy, ale musielismy pozegnac Wita, ktory mial pociag za niecale pol godziny. Reszta pod przewodnictwem Haka udala sie gdzies na grzanca.

Trafilismy na Florianska do jakiejs knajpy zaraz obok Bosto. Tam Gadzinka omylkowo zamowil 9 piw (co prawda bylo nas dziewiecioro, ale nie wszyscy mieli pic). Siedlismy wszyscy przy czteroosobowym (znow :) stoliku. Na piwo trzeba bylo czekac naprawde dlugo, ale czas ten umililo nam nasmiewanie sie z kelnerki. Hak, ktory czekal na piwo i probowal ja poganiac stwierdzil, ze ona jest tu tylko ozdoba. Royal, nawiazujac do kawalu o blondynce, zaczal nam proponowac odciecie drucika, i od tego czasu byla dla nas "pania z drucikiem"...

Gdy wreszcie barman przyniosl piwo, Kya krzyknela do niego "Amiga rulez!", ale on nie zareagowal :) (w tym miejscu wielkie dzieki dla Royala za postawienie piwa!)

Tutaj wreszcie rozmawiali wszyscy z wszystkimi (co bylo trudne w pokoju Domela). Podczas tej rozmowy lataly rownie ciekawe teksty jak podczas samego Sylwestra (a tu prawie na trzezwo :). Tematami byly ciekawostki szkolne Kyi, rozmiary obecnych dziewczyn, jadra Royala.. Niestety, AMI i Gadzinka musieli isc wczesniej na pociag o 17:40... Gadzinka wbrew mej slabej obronie dolal mi reszte swego piwa, co jeszcze bardziej zachwialo moim zamiarem powrotu do domu (do ktorego dzwonilem rano, ze bede kolo 3-4-5-ej).

Okolo w pol do siodmej opuscilismy lokal, wpadlismy jeszcze na chwilke do McDonalda po cos cieplego do zarcia i aby skorzystac z przybytku oznaczonego WC. Po chwili zaopatrzeni we frytki udalismy sie w strone dworca.

No i tam dopiero naprawde zmarzlismy. Przybylismy wczesniej, aby odjezdzajacy mogli zajac siedzace miejsca w pociagu, a tu pociagu nie ma.. W koncu komunikat o opoznieniu 35 minutowym pociagu z Bukaresztu. Po dwukrotnym sprawdzeniu okazalo sie, ze to wlasnie ten :) Posypalo się znow troche niecenzuralnych slow.. Poszlismy wiec na koniec peronu, aby palacy sie napalili, a potem zrobilismy z Kya i Venomem wlasny pociag (moze ktos sie jeszcze doczepil, ale nie wiem, bo ja bylem lokomotywa i nie widzialem).

Potem pociag przyjechal, ludzi full + 163 sztuki, prawie się wcisnac nie dalo :) Nastapily pozegnania i Kya z Royalem oraz Babcia wsiedli, ledwie wciskajac sie miedzy juz obecnych w pociagu. Nastepnie konduktor czy jakis inny PKPies powiedzial, ze za chwile po drugiej stronie peronu zjawi sie Zakopane-Warszawa bis, a potem jeszcze jeden, bo byl taki full wszedzie, ze dodali dwa pociagi. Kya z Royalem oraz Babcia wysiedli. Nastepny pociag nadjechal. Znow nastapily pozegnania :) Potem znow Kya z Royalem oraz Babcia wsiedli, tym razem do pociagu, gdzie byly nawet miejsca siedzace. Potem byly znow pozegnania (przez okno). A potem pojechali... chlip, chlip.... buuuuu!

TxF (Tadek Knapik)

tadek[]student.uci.agh.edu.pl

PS. Pozdrowienia dla wszystkich uczestnikow tego Sylwestra. Dzieki Wam bylo swietnie!

PS2. Mial byc jeszcze Huckster, Phobos, Ludo i Yoga. Phobos chory (says Huckster). Huckster tlumaczyl sie rodzinka..

PS3. Kilka dni po imprezie bylem u Domela. Przyjechal akurat jego kumpel (Mrowca). Najpierw ze zdziwieniem odlepil podkladke pod myszke od stolika, ale trzeba bylo widziec jego mine, gdy zza swojego komputera wyciagnal kondoma... :))))

Tego samego dnia dowiedzialem sie od Domela, ze on do ostatniej chwili myslal, ze impreza bedzie gdzie indziej (w Kapitolu) :))

Aha, White (tez wspollokator) pytal sie, czemu ma slady butow na poduszce...

.......................................

Najlepsze teksty:

"Moglabym byc Twoja matka!" - Kya do Venoma (nie calkiem mozliwe :)

.......................................

"Zamknij morde, bo sie do tam przejde i Cie skopie!" - Royal do Babci (na setne wolanie o otwarcie okna). Nie doslownie, memory failure.

.......................................

"A nie moglibyscie go wolac tylko po nicku?" - Hak do wszystkich wolajacych Machefiego.

.......................................

"Veeenoooooooooooooooom!!!" - Gadzinka w sklepie.

.......................................

"A Ci znowu na IRCu" - AMI, ktory siedzial na IRCu z 2 godziny.

.......................................

"A nie moglbys mi mowic po imieniu, zamiast po nicku?" - Babcia (czyli Kasia) do Royala.

.......................................

"Royal, To ciebie chwycilem za kolano? Sorry..." - Hak w knajpie
"A kogo chciales?" /me (zaniepokojony, gdyz siedzialem miedzy Royalem, a Hakiem) "To moj biznes, nie?" - Hak.

.......................................

"Pani z drucikiem poszla zbierac chmiel" - Kya w oczekiwaniu na grzanca.

.......................................

"Ja jej nie ruszalem" - Hak, o... kolumnie.

.......................................

"Masz ladny kolor stanika" - AMI do Babci.

.......................................

"Ty ..., ... ......" - Kya do Gadzinki, zaraz po przebudzeniu.
"Gadzinka, jak sie tu znalazles?" - Kya zaraz potem.

.......................................

"Ja bym wstal i chcial zabic, a ten tylko yyygrrryy i sie odwrocil" - Hak o Gadzince.

.......................................

"Eee, on tak naprawde nie byl szczesliwym slonikiem" - Domel o sloniku White'a.

.......................................

"Royal, pokaz jaja" - wszyscy zachecali Royala do podjecia decyzji.

.......................................

"Jest w porzadku, tylko na Gadzinke mowi Gazdzinka" - ktos o Babci.

.......................................

"Musze skrocic wlosy, bo te sie same nie ukladaja z rana" - Kya (Kya plz no!)

.......................................

"Budzi sie we mnie moj homoseksualizm" - Royal w knajpie.
"... w stosunku do siebie" - Royal, gdy zaczalem sie od niego odsuwac.

.......................................

"Powiedzialem mu, ze jest dziwka" - Cerazy po sesji na IRCu.

.......................................

"Ale wiesz, jak cie uderzylam to mialam z tego taka satysfakcje" - Kya do mnie.

.......................................

I dialog z knajpy (submitted by Kya):
Kya: "Ja kurde w ogole nie rozumiem, dlaczego maluja sobie paznokcie"
Venom, Cerazy: "???"
Kya: "Bo jak grasz na gitarze, to lakier odpada..."
Venom, Cerazy: "hyhyhy"
Kya: "Jak przejedziesz lutownica, to sie lakier stopi..."
Venom, Cerazy: "hyhyhy"
Kya: "A jak jeszcze nie wysechl, to sie nie mozna podrapac..."
Venom, Cerazy: "hyhyhy"
Royal: "Po jajach..."

[ wróć ]