Urlop! Urlop! Urlop!
Przyjechaliśmy w samo południe pociągiem i od razu pobiegliśmy na plażę, żeby sprawdzić, czy morze jest na swoim miejscu. Było, smętnie zimne i zasilane z góry. Na szczęście padało krótko, bo chmury były wątłe. Niektórym pogoda w niczym nie przeszkadzała, ale my wypatrywaliśmy słońca (wraz ze zdechłą mewą i sprytnie schowanym ślimaczkiem). Zostawiliśmy ślady na piasku i poszliśmy zwiędnąć spać.
Drugiego dnia była już ładna pogoda (i tak ma, xhejn, zostać).
Zatem wysypiamy się, opalamy, moczymy cielska w zimnej wodzie, spacerujemy, gramy w Fish Fillets, robimy masę zdjęć, pijemy piwo i wpieprzamy czereśnie. Life is good.
Gdyby ktoś nas szukał, to mieszkamy na Helskiej. Specjalnie na nasz przyjazd zostały pomalowane kwiaty na rabatkach, a naszego bezpieczeństwa strzegą psy i samoloty. Poza tym życie w Kuźnicy płynie powoli -- rybacy suszą sieci, a glonorost to syf nieziemski.
Pocztówka
Te małe główki i wielkie dupy to nasze (: